Zabrałem ze sobą depronka, gemini oraz nieśmiertelne ostatnio nemo. Zacząłem od depronka. Nadal latam nim na standardowych wychyleniach sterów, i pakiecie 2s. Samolocik jest slow flyer-em i pozwala na powolne precyzyjne akrobacje. Bardzo ładnie zakręca za pomocą samego steru kierunku. Obyło się bez przygód podczas lotu i lądowania, ale jak się okazało zastosowałem zbyt mocny rzep, który podczas odczepiania pakietu wyrwał kawałem depronu ze szkieletu samolotu. Szybkie klejenie, odstawienie na bok, i zabranie się za gemini.
Na lotnisko dojechali również Sławek i Łukasz ze swoim nowym nabytkiem Red Hawk ARF Robbe. Co do relacji z pierwszego lotu Red Hawka to wszystko napisał Łukasz...
Sobotnie loty moim Robbe Gemini miały charakter poznawczy. Uczyłem się modelu, tzn. poznawałem jego prędkość minimalną, i w kółko robiłem low-passy oraz touch-n-go (konwojery).
W końcu przyszła też pora na Nemo, okazało się, że standardowy pakiet Ni-MH jeśli się go poprawnie naładuje daje duże możliwości do popisu. Najciekawszym momentem był jeden z lotów gdy Łukasz wprowadził Nemo na plecki, i nijak nie mógł już go wyprowadzić z powodu wzmagającego się wiatru oraz kończenia się akumulatorów. Nemo z około 10m poleciał na plecach lotem szybowym i wylądował na trawie - zero jakichkolwiek uszkodzeń! Okrzykuję moje Nemo niezniszczalnym jako drugi model w mojej historii r/c po Minimagu.
Ach, i była też okazja do wypróbowania zdobytych okularów przeciwsłonecznych G-Shock. Obiecałem, że będę w nich latał modelami, i tak też było...
Po powrocie z lotniska okazało się, że czeka na mnie niespodzianka - kolejne okulary G-Shock, które dostałem pocztą z Berlina z europejskiego centrum Casio (thank you Julia). Niestety przymierzyła je moja żona i stwierdziła stanowczym tonem, że ta para będzie jej...