Skoro Minimag poskładany, to pora go ulotnić. Wybrałem się na moje pole wzlotów i próbowałem swoich sił w okiełznaniu "potwora". Okazało się, że nie jest źle. Ponieważ Minimag zbudowany jest z elaporu (wytrzymałego styropianu w skrócie) to niestraszne mu twardsze lądowania. Pierwsze loty trochę nerwowe, a i wiało trochę za mocno jak na moje umiejętności. W efekcie Minimag wylądował... ale na drzewie, i to wysokim :)
Zawisł na gałęziach na wysokości około 9-10m :(
Próbowałem wejść na drzewo, ale było ono wyjątkowo oporne. Co zrobić?
Akurat okolica była "rozrywkowa", więc na miejscu znalazłem butelki po piwie. Postanowiłem strącić model butelką i złapać go rękami (zdesperowane osoby wpadają na wszelkie głupie pomysły :) ). Po wielu (WIELU!!!) próbach, samolot nadal wisiał. Jak się potem okazało z małym wgnieceniem na skrzydle od butelki.
Ostatecznie razem z bratem złączyliśmy ze sobą dwa bardzo długie kije i w ten sposób udało nam się strącić samolot. W zasadzie nic mu się nie stało.
Mała dawka cyjanoakrylu i skrzydełko jak nowe :)
Potem jeszcze kilka razy zaliczyłem "kreta", ale w końcu udało się odbyć wzorcowy lot, z łagodnym lądowaniem...
2 komentarze:
Zapomniałeś wspomnieś o dwóch paniach bez których pomysłów i zaangażowania "ratowanie" Minimaga trwałoby znacznie dłużej :-)
Oczywiście. Dziękuję za pomoc...
Prześlij komentarz